niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział czwarty


        "Obiecuję, żem nigdy Cię nie opuszczę"

Maggie

        Stałam naga, brudna i śmierdząca , a przede mną leżała zakrwawiona wampirzyca. Ba, pierwotna we własnej osobie. Byłam zmęczona, obolała i słaba. W dodatku było mi zimno, bardzo zimno. Pozbierałam resztki ubrań i w jakiś sposób ubrałam się. Wyglądałam jak bezdomny… czyli jak zawsze. Podeszłam do swojej „wybawicielki”. Chciała mnie zabić, czułam że to właśnie zamierzała. Powinnam ją zostawić ale coś mi na to nie pozwalało, wiedziałam że raczej nic jej nie będzie, w końcu to pierwotna. Coś mi jednak mówiło, że powinnam ją stąd zabrać. Wzięłam ją na barana, oplatając sobie liną na plecach, po czym przemieniłam się. Nie lubiłam tego bólu łamanych kości, zrywanych ścięgien, uczucia płonącego ciała i wyrastającej sierści.  Ale cóż, taka właśnie jestem. Już jako wilk, sprawdziłam czy dziewczyna nie spadanie, po czym zaczęłam powoli iść w kierunku lasu. Spod mostu, do środku lasu było trochę drogi, ale to nic. Lubiłam biegać. Wiedząc już że "bagaż" nie spadnie, ruszyłam pędem w głąb dziczy omijając drzewa, krzaki i kamienie.Kochałam tą uczucie wiatru w włosach… znaczy sierści. Jeśli miałabym wybierać, wolałabym zawsze, na zawsze być albo wilkiem albo człowiekiem. Nigdy nie chciałabym być tym czym jestem. A tym bardziej nie tym czym nie dawno się stałam…
        Będąc na miejscu, w środku lasu św. Patryka, zrzuciłam bezwładne ciało z grzbietu. Powróciłam do swojej pierwotnej postaci, i zaczęłam szukać swojej kryjówki, w której mieszkałam jakiś czas.  Co mnie zawsze irytowało, znów zapomniałam w którym drzewie było wejście po ziemię.  
        Po jakichś piętnastu minutach znalazłam wejście, wzięłam wampirzycę  na plecy i weszłam do mojego „schronienia”.
        Położyłam ją na czymś co udawało moje łóżko, a tak naprawdę było dziurawym workiem wypchanym mchem. Rozejrzałam się. Było tak jak zawsze. Całe to miejsce znajdowało się pod starym dębem, w wydrążonej przez starych złodziei jamie. Nie było żadnego przepływu światła z zewnątrz, za oświetlenie służyła mi tylko stara lampa oliwna która zwisała z zwisającego z „sufitu” konaru. Jedynymi meblami tutaj było biurko, rozbite lustro, krzesło, 3 półki z książkami , dwie szafy – jedna na ubrania, druga służąca jako przechowalnia na przedmioty artystyczne. A no i jeden dywanik na środku i moje łóżko własnej roboty.  Unosił się tu smród terpentyny, stęchlizny i akwareli. 
        Podeszłam do szafy z ciuchami, z której wyciągnęłam czarne bojówki wraz z dziurawą koszulką Led Zeppelina, komplet czarnej bielizny, czyli czarny przyduży stanik oraz dziurawe na biodrze majtki, białe skarpetki w motylki i glany. Już ubrana, spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak zawsze, niczym "tró metalówka" jak mówią ludzie w moim wieku, w dodatku na prochach i z szopą na głowie. Szopa na głowie. Moje włosy wyglądały jakby brały udział w wojnie. Wzięłam szczotkę i zaczęłam je rozczesywać. W końcu dałam sobie spokój i tylko związałam je w kucyk. 
        Spojrzałam na śpiącą brunetkę. Dotknęłam jej czoła. Była cała rozpalona. Miała drgawki,  na jej ciele zaczęły pojawiać się okropnie ciemne siniaki. Czarna ciecz sączyła się z jej skóry, jakby ktoś nakłuł ją szpilkami, a krew nadal spływała z rozerwanej tchawicy.Cierpiała. Pomyślałam jak mogę jej pomóc. Jedyne co mi się nasuwało to moja zdolność uzdrawiania. Co prawda zawsze poświęcałam na to prawie całą energię, ale warto było spróbować. Od zawsze wilki z mojej watahy, uzdrawiały ludzi swoim płomieniem. Byliśmy ich aniołami stróżami, opiekowaliśmy się nimi i pomagaliśmy. Położyłam ręce pomiędzy jej piersi ,zamknęłam oczy i przywołałam całą duchową energię. Miejsce w które ją dotykałam zaczęło świecić pięknym szkarłatem, ja sama zaczęłam pokrywać się aurą płonącego ognia, niczym przy przemianie. Lecz ogień mojej aury nie miał robić krzywdy. Miał sprawić że moja moc stawała się silniejsza, że łączyłam się z światem magii. Czułam że wszystko wiruje, świat za mną zaczął się zmieniać. Przesunęłam dłoń w stronę jej głowy. Byłam skupiona na uleczeniu jej. Błagałam o pomoc moich przodków. 
Tumblr_m6ljx3zet31rticnco9_r1_500_large        I coś trafiło w mój ośrodek skupienia gdy dotknęłam jej czoła. Ból przeszył moją głowę. Zaczęły docierać do mnie dziwne obrazy, widziałam piękny pałac oświetlony blaskiem słońca. Cudowne ogrody, w których brzmiały pieśni tysiąca ptaków. Poczułam woń ich kwiatów, świeże powietrze. Słyszałam głosy dzieci, jęki służących. Nagle znów wszystko się zmieniło. Znajdowałam się na rzepakowym polu.  Słońce świeciło, jednakże powietrze było zimne. Na polu nikogo nie było. Prócz małej dziewczynki. Dziewczynka wyglądała na 8 lat, miała brązowe lekko falowane włosy, które były w lekkim nieładzie. Jej oczy mieniły się dwoma kolorami. Zdawały się być jasne i błękitne niczym najpiękniejsze niebo, a po dogłębnym wpatrywaniu się, odkrywało się, że są koloru limonki, najintensywniejsze, najdelikatniejsze. Można było w nich zobaczyć strach i zdezorientowanie. Miała białą sukienkę całą brudną od trawy i błota. Siedziała w nim i łkała łzy zakrywając twarz i piszcząc "Ja już nie chce być sama, Raphaello, gdzie jesteś?! Tatusiu… "
        Chciałam ją przytulić, była taka samotna…jak ja teraz… przypominała mi kogoś… i po chwili zrozumiałam kim jest ta dziewczynka. Ten zadarty nosek, mleczna cera i dumne oczęta. To była ta pierwotna, którą próbowałam uzdrowić. To … to jej wspomnienia… gdy była człowiekiem… ale przecież to…
        Moje rozmyślania przerwał głośny krzyk:
    - Lorance! Gdzie jesteś? 
        W naszym kierunku biegł 11-letni chłopiec. Zamarłam gdy go zobaczyłam. To był człowiek który zniszczył moje życie… 
        Przybiegł do dziewczynki i ją przytulił. Ona odwróciła się i zarzuciła mu ręce na szyjii i pocałowała w policzek:
    - Raphaello… gdzie ty byłeś… - powiedziała
    - Wybacz mi ma siostro, lecz pomagałem naszemu ojcu, nawet nie zauważyłem kiedy zniknęłaś z dworu. 
    - Ale…jak to… nie zauważyłeś… - w oczach dziewczynki zbierały się łzy
    - Och, wybacz mi skowronku, obiecuję że nigdy więcej tego nie zrobię – powiedział brunet i ukląkł na jedne kolano przykładając rękę do serca
        Lorance spojrzała na niego, na jej twarzy widać było oczekiwanie i lekkie szczęście.
    -Miluczna moja, obiecuję Ci żem nigdy Cię nie opuszczę- rzekł i ją przytulił całując w policzek.
        Oboje zanieśli się śmiechem i obraz się rozpłynął.
        Teraz widziałam już tylko zieloną maź w mojej głowie. Maź która kszaciła się,jakoby ciało człowieka.  Ona miała w sobie truciznę. Słyszałam o tym, że gdy ktoś z świata nocy zabija czarownicę dostaję karę. Karą tą jest ostatnia cząstka jej mocy, która wchodzi do ciała i staje się trucizną która potrafi zabić nawet wampira. Pierwotny jednak nie umiera, a cierpi na wieki. Musiałam działać szybko. Wyobraziłam sobie ogień. Mój ogień. Był wielki, piękny . Mienił się szkarłatem i jednocześnie błękitem. Skupiłam całą swoją moc,energię i siłę na tym by ogień zniszczył truciznę. Obiema dłońmi przejechałam po jej ciele, i poczułam jak płonę, a wraz ze mną płonie i ona. Objęłam jej twarz dłońmi i pocałowałam, by wyzbyć się trucizny.   Płomień zamienił się w pięknego feniksa, który zaczął palić i rozrywać szponami maź.
        Zaczęła znikać, aż w końcu jej nie było.
        Otworzyłam oczy i odsunęłam się od niej, ciężko oddychając. Byłam cała mokra od potu, zaczęło kręcić mi się w głowie. Spróbowałam wstać, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa.  Musiałam wyczerpać całą energię…nie ćwiczyłam umiejętności, odkąd zostałam przemieniona.
        Podeszłam do ściany i oparłam się na nią, próbując oddychać.
        Spojrzałam w stronę pierwotnej. Zauważyłam że była cała naga. Ubrania musiały spalić się gdy ją uzdrawiałam. Podeszłam do szafy, mimo woli moich nóg, i wyjęłam jej długą koszulkę, w  którą ją ubrałam.    Przykryłam ją kocem, a ona zaczęła otwierać oczy..
        Usiadłam obok niej, a ona spojrzała na mnie i wyćwierkała słabym głosem :
    - Gdzie ja jestem?

~*~

Piękny rozdział, napisany przez piękną Ruki. Mi się podoba, a wam? Ja tymczasem zabieram się do rozdziału piątego, z perspektywy Lorance. Mam nadzieję, że będę miała tyle weny, co Ruki, pisząc część Maggie. 


I takie pytanie, chcielibyście, bym dodała bonus z życia Lorance i Rapaello'a, gdy byli jeszcze ludźmi? 

Ms.Hopeless

8 komentarzy:

  1. WoooW 'w'
    Świetne :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, to jest takie wciągające! *.*
    Tak, chcemy bonus ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! :)
    Zapraszam na NN, bardzo gorąco zachęcam, jest mega dużo wspaniałej Klaroline :D
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    wpadaj, zachęcam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Elena ustała w progu nie pewnie. Zerknęła na Elijah, który siedział z wyciągniętymi nogami przed sobą. Ręce miał utkwione w kieszeniach spodni. On także spojrzał na nią. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. (...) - Powiedz co przede mną zataiłeś! - zdenerwowała się nagle. Elijah przymrużył oczy, wydawało się, że nie miał pojęcia o czym mówiła dziewczyna.
    - Obawiam się, że nie rozumiem - powiedział przeciągając sylaby.
    - Dlaczego gdy powiedziałam ci wiadomość od Lois, ty zainteresowałeś się Damonem?! - pokazała głową na leżącego Salvatore'a. Elijah opuścił dotychczas utkwiony w nią wzrok."

    Zapraszam na najnowszy rozdział opowiadania o tematyce TVD!

    darkest-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Zapraszam na prolog, Elijah-Katherine-Elena! :D

    http://double-feeling.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam! Zapraszam serdecznie na nową sondę an moim blogu! Pytanie brzmi - jakie teamy (pary bohaterów) chcielibyście zobaczyć w opowiadaniu? :D

    Zapraszam serdecznie i pozdrawiam!
    darkest-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog został dodany do mojej kolejki na Teatralnej Naganie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu i mam nadzieję że coś z tego wyjdzie ;3 Zadajcie sobie pytanie- co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła.
    Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca.
    50 postanowień na 5 lat życia, młoda, pełana energii dziewczyna i pięciu zgubionych chłopców.
    www.i-wont-let-you-go.blogspot.com nowe opowiadanie o one direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy